Miso ramen z kurczakiem
Z ramenem w Japonii jest dokładnie jak z naszym swojskim wigilijnym karpiem. W kuchniach były już wcześniej, ale prawdziwą popularność obie te strawy zyskały dopiero po wojnie. To żadna tam uświęcona starożytna tradycja, tylko potrzeba czasu i okoliczności w zniszczonym wojną kraju.
Po prostu potrzebne było proste, sycące jedzenie z tego co było pod ręką. Czemu z kości? Bo trzeba było wykorzystać każdy gam wszystkiego, co nadawało się do zjedzenia. Czemu długie gotowanie? Bo jakoś trzeba te kości zmusić do hydrolizy kolagenu, tak by powstała żelatyna nadała wywarowi moc :D I tak się zaczęło.
Ceremoniałami ramen obudowano później, zwłaszcza że Japończycy w ceremonialności są naprawdę wybitni.
Dlatego z pełnym przekonaniem powiadam - ramenowego piekła nie ma - idźcie i eksperymentujcie :) Pierwszą naprawdę ważną zasadą wywodzącą się z japońskiej kuchni jest maksymalne wykorzystanie wszystkich składników i wyciśnięcie z nich "do suchego" smaku i wartości odżywczych. Drugą - nieśpieszność, uwaga, perfekcjonizm.
I przepełniony takimi rozważaniami spojrzałem na ogryzione kosci upieczonej uprzednio kaczki - myślę - nadadzą się. Miałem też wytopiony z tej kaczki tłuszcz. Tak oto powstał ramen z grzybami shiitake, pastą miso, pieczonym kurczakiem i wieloma innymi dobrami.
Żeby zachować ramenowatość potrzebnych jest kilka plastycznych czynników:
- makaron ramen - choć używane są i inne japońskiej lub chińskiej prowiniencji (z resztą większość produktów quasi-japońskich sprzedawanych powszechnie w Polsce wyprodukowano w Chinach)
- solidny wywar - najczęściej na kościach, mięsie, rybach, ale i opcji wege jest kilka
- tare czyli substancja słoniąca - wszystko co daje słony smak - sos sojowy, rybny, pasta miso, sól
- olej aromatyzowany
- dodatki
Najpierw wywar:
- kości z jednej, zupełnie przeciętnej upieczonej kaczki (można też po prostu upiec kaczą porcję rosołową)
- kubek kaczego tłuszczu (gęsi też się nada) - tłuszcz jest ważnym nośnikiem smaku
- 3 litry wody
- elementy świeżego kurczaka - u mnie skrzydła, szyja i kości wydobyte z 2 ud
- 1 marchewka
- 1 por
- 1 pietruszka (korzeń)
- kawałek imbiru wielkości kleju w sztyfcie
- 4-5 ząbków czosnku
- 8-10 suszonych grzybów shiitake
- kawałek kombu (taki sprasowany glon) mniej więcej o powierzchni 100 cm2 :D
Kości i kombu zalałem zimną wodą, dodałem tłuszcz i wstawiłem na minimalny gaz. Ta tłustość w ramenie jest dość istotna - raz, że smak, a dwa - warstwa tłuszczu ogranicza parowanie, więc przy długim gotowaniu wywar nie uleci w powietrze. Kiedy woda się zagotowała wyciągnąłem kombu - swoje już oddało. Po dwóch godzinach powolnego grzania wrzuciłem elementy kurczaka, imbir i czosnek. Długość gotowania jest dowolna - od 8 godzin wzwyż. Grunt, żeby na ostatnią godzinę dorzucić warzywa.
Potem odcedzenie i zbiórka wierzchniej warstwy tłuszczu. Noc w lodówce bardzo w tym pomaga. :) Grzyby odłożyłem.
Bulion gotowy to teraz jajo i kurczak.
Marynowane jaja przygotowałem według tegoż sposobu. Noc spędziły w lodówce.
Zalewę można spokojnie zamrozić i zostawić na raz następny, ale wymyśliłem coś innego.
Takie jakby-chashu, ale z kurczaka.
Dwa kurze uda pozbawiłem kości, tak by zachować pełną integralność skóry. Z zamierzenia miała to być chirurgiczna operacja, a przypominało raczej średniowieczną jatkę toporem. No ale udało się.
Mięso wsadziłem na dwie godziny do marynaty z jajek - oczywiście po ich uprzednim wyłowieniu. Trzymanie jaj i surowego mięsa razem byłoby sanitarnym odpowiedznikiem stania w czasie burzy na szczycie góry... w zbroi...
Potem mięso zawinąłem w roladę. Jest z tym trochę zabawy, bo trzeba zrobić takie jakby zakładki ze skóry, aby zwijając oba uda mięso było w środku, a skóra tworzyła powłokę zewnętrzną. Całość spiąłem patyczkami, obsmażyłem chwilę z każdej strony i na żaroodpornej konstrukcji wsadziłem do piekarnika - 160 stopni - godzina. W reszcie zalewy rozpuściłem łyżkę miodu i tą miksturą smarowałem regularnie kurczaka obracając go by złocistość ogarniała go równomiernie. Ostanie kilka minut pieczenia to skrętka na 180 stopni i funkcja grill.
Ostatnie elementy układanki to tare, olej i makaron.
Tare to podobno "krew" ramenu - czyli generalnie kaszanka...
- 2 łyżki jasnej pasty miso
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżeczka mirin (alternatywnie łyżka octu ryżowego i płaska łyżeczka cukru, ale nawet w biedrze bywa)
Olej - gdyż każdy zdrowy organizm winien mieć tkankę tłuszczową :D
W zebranym z bulionu kaczym tłuszczu na małym ogniu podsmażyłem łyżeczkę posiekanej papryczki chilli i 2 posiekane ząbki czosnku. Gotowe
Makaron - wonton - suchy, ale nie z "zupki" :D - przygotowany według instrukcji producenta
No to wszystkie elementy gotowe, można składać zestaw. Zdjęcie poniżej przemawia tysiącem słów. Dodam jeno, że zalanie następuje wrzącym bulionem. Do niego - ilościowo wedle upodobania - chlupy tare i oleju i można brać się za siorbanie.
________________________________________
Szukasz pomysłu na imprezę domową?
Tutaj znajdziesz o wiele więcej!
Nie tylko różne gotowe zestawy imprezowe, ale także dokładne instrukcje jak - krok po kroku - je przygotować!
To nie tylko zbiór przepisów, ale przede wszystkim ciekawie ułożone menu, lista zakupów, efektywnie rozplanowane i chronologicznie opisane kolejne przygotowania, dziesiątki zdjęć, porady i dania alternatywne.
Z e-bookami "Wjazd na imprezę" przygotowanie fantastycznie wyglądającego i przepysznego jedzenia dla wielu osób jest znacznie łatwiejsze, a przy tym oszczędzasz dużo czasu i pieniędzy.
Wszystko opisane w prosty i przejrzysty sposób.
Wspaniałe przyjęcia - w zasięgu każdego!