Zakręcone pączki kakaowo-cytrynowe
Ciasto ogólnopocząkowe. Takie zwykłe, elipsoidalne, pyzate też z tego ciasta wyjdą świetne. To przepis na sporawych 12 sztuk.
- 550 gramów mąki pszennej + trochę do podsypywania
- 25 gramów drożdzy świeżych lub saszetka instant
- 250 ml mleka
- 60 gramów drobnego cukru - to wersja leciutko tylko słodka, można dodać więcej, acz ja uważam, że dosładzać można powierzchniowo - już po usmażeniu - cukrem pudrem tudzież lukrem
- 1 całe jajko i 3 żółtka
- 50 gramów masła
- spora szczypta soli
- 2 łyżki spirytusu lub wódki ewentualnie innego dobrodziejstwa o wysokim stężeniu alkoholu
- kapka oliwy
Dodatkowo
- 2 łyżki kakao
- starta skórka i sok wyciśnięty z połówki cytryny
- 2-3 kostki smalcu
Potem dosypka reszty mąki + cukier + sól + jajko i żółtka + roztopione, ale nie gorące masło + kapka spirytyzmu. Po wstępnej zagniotce podzieliłem ciasto na połowę. Do jednej połowy dodałem skórkę i cytrynowy sok, do drugiej kakao i podsypując leciutko mąką obie części zagniotłem na gładkie, sprężyste ciasto. Kule omiziałem tylko oliwą, dokładnie nakryłem foliową kołderką i zostawiłem tak na dwie godziny.
To olejenie ciasta i nakrywanie folią ma na celu ograniczenie powietrza. Wtedy drożdze pracują nieco inaczej, fermentacja jest wolniejsza, ale zalety niesie to ogromne w konsystencji i zdrowotności. Z takim ciastem w ogóle nie powinno się śpieszyć - im dłużej drożdze pracują tym głębszy i ciekawszy smak ma ciasto, a wypieki sa bardziej przyjazne dla układu trawiennego. Niebawem napisze o tym więcej :)
Ps. Folii spożywczej raczej nie używam. Jak trzeba wykorzystuję jednorazowe woreczki, które czasem w życiu się przydarzają.
Po dwóch godzinach ciasto podwoiło obiętość. Wyraźnie wiodoczna jest pulchność i porowatość napompowanej przez drożdze struktury.
Już bez ponownego zagniatania, lekko tylko prósząc mąką, metodą survivalowego rozpalania ognia patykiem rolowanym między dłońmi - uformowałem z ciasta wałeczki - po 12 bardzo-mniej-więcej-równych wałeczków.
Jako widać na zdjęciach poskęcałem je i jakimś cudem zwnąłem w całkiem foremne pierścienie. Ważne jest żeby dość mocno i dokładnie zgnieść końce tworząc nierozerwalną spoinę. I znów pod przykryciem zostawiłem pączuchny do ponownego wyrośnięcia. Godzina wolnego.
Po godzinie były już mięciutkie i pulchniutkie jak przekarmione szynszyle. Rozgrzałem smalec do ok. 170 stopni i usmażyłem je po kolei. Czas potrzebny na usmażenie określiłbym jako chwila-moment-z-każdej-strony. Ważne by tłuszcz nie był za gorący, bo całą dwukolorowość diabli wezmą. Znów przy za niskiej temperaturze - mimo podkładu ze spirytusy - pączki będą piły tłuszcz.
Jeszcze tylko sypnięcie cukrem pudrem. Można też śmiało z pozostałych białek zrobić lukier - o tak
Jeśli zrobi się z podwójnej porcji jest szansa, że niektóre uda się polukrować zanim znikną :D
________________________________________
Szukasz pomysłu na imprezę domową?
Tutaj znajdziesz o wiele więcej!
Nie tylko różne gotowe zestawy imprezowe, ale także dokładne instrukcje jak - krok po kroku - je przygotować!
To nie tylko zbiór przepisów, ale przede wszystkim ciekawie ułożone menu, lista zakupów, efektywnie rozplanowane i chronologicznie opisane kolejne przygotowania, dziesiątki zdjęć, porady i dania alternatywne.
Z e-bookami "Wjazd na imprezę" przygotowanie fantastycznie wyglądającego i przepysznego jedzenia dla wielu osób jest znacznie łatwiejsze, a przy tym oszczędzasz dużo czasu i pieniędzy.
Wszystko opisane w prosty i przejrzysty sposób.
Wspaniałe przyjęcia - w zasięgu każdego!