Frytki z batata
Większość przepisów w internetach mówi, żeby najpierw pomoczyć surowe batatowe frytki w zimnej wodzie, a potem je upiec - będą pyszne i chrupiące. Albo coś jest nie tak z moją wodą, albo piekarnikiem, albo to zwyczajna ściema - bo były mniej więcej tak chrupiące jak pasztetowa w kieszeni...
Wypróbowałem kilka metod z pieczeniem i smażeniem i poniższa wydaje się być najlepsza. Osiągają dużą chrupkość, która utrzymuje się nawet do godziny.
Skład:
- batat - 300/400 g
- łyżka mąki ziemniaczanej
- przyprawy (też łyżka) - tu jest pole do eksperymentów - od papryki wędzonej i oregano po gotowe mieszanki - np. kebabowa czy grillowa
- łyżka oliwy albo oleju
- sól
- olej do smażenia
Obrane i pociachane w słupki bataty wrzuciłem na 3 minuty do wrzątku. Odcedziłem, rozłożyłem na suchej ścierce i dałem im przeschnąć chwil kilka. Potem skropiłem oliwą i wymieszałem. Mąkę zmieszałem z przyprawami i w tej mieszaninie otoczyłem frytki.
Dalej na blachę - luźno - żeby na siebie nie zachodziły i do piekarnika - 200 stopni - dwadzieścia minut, może ciut więcej.
Ostatnia faza to smażenie. Można w głębokim oleju, ale wystarczy centymetrowa warstwa na patelni. 170 stopni i dosłownie na 2-3 minuty. Małymi partiami i dość ostrożnie - bo po pieczeniu są miękkie i całą chrupkość uzyskują dopiero w olejowej kąpieli.
Po wyłowieniu chwilka na papierowym ręczniku, dopiero wówczas posolenie i wieńczące dzieło spożycie. Jako umiarkowany fan frytek batatowych zapewniam, że naprawdę fajna jest ta skorupka