MENU...
Facebook

Krucho-drożdżowe z jabłkami

Krucho-drożdżowe z jabłkami
Ni to ciastka, ni drożdżówki - ale jak już pominiemy nazewnictwo i klasyfikację rodzajową - dostajemy puszyste, pachnące masłem i cynamonem, wypełnione prażonymi jabłkami pyszności.

Ciasto to starożytny przepis teściowej - nieco tylko zmodyfikowany. Zazwyczaj robię tak paszteciki do barszczu - gdyż są absolutnie fenomenalne - o takie (kliknij)

Ale że moje dzieci - zwłaszcza hun młodszy - są notorycznymi jabłkożercami - padło na lekko słodkie przekąski podwieczorkowo-szkolne. 

Ciasto na ok. 30 sztuk:

  • 400 gramów mąki pszennej - tu z krupczatki, ale nada się każda
  • 200 gramów masła - znaczy się kostka
  • 200 gramów jogurtu naturalnego
  • 30 gramów cukru - czyli ze dwie łyżki
  • 20 gramów drożdzy świeżych albo saszetka suszonych
  • łyżeczka cynamonu
  • szczypta soli

 Do pieczenia będzie potrzebne jeszcze 1 roztrzepane jajko.

 Bez większej filozofii - wszystkie składniki do miski i porządna zagniotka na jednolitą masę. Potem w kulę, nakryć folią i spokój na jakieś dwie godziny. Ciasto trochę spuchnie, ale nie bedzie rosło szaleńczo jak przy klasycznym drożdzowym. Po takiej ilości masła każdebu cieżko byłoby się ruszyć. Na tym drugim zdjęciu już po fazie wyrastania. 

Kiedy ciasto sobie wygodnie odpoczywa - można zająć się jabłkami. Tu dałem pół na pół szare renety i jonagoldy. Renety się szybko rozpadają, te drugie dłużej trzymają kształt co daje przyjemnie zróżnicowaną konsystencję. 

  • 1,5 kg jabłek
  • łyżka masła
  • 2 łyżki miodu 
Obrane i odogryzkowane jabłka pociachane w zupełnie nieforemną kosteczkę. Na patelnię masło, mały ogień, na to jabłka, kilka minut smażenia, miód, jeszcze chwila i farsz gotowy. 

Ciasto dzielę na pół. Formuję z nich mniej-więcej prostokąty, rozpłaszczam dłońmi i wałkuję między dwoma arkuszami papieru do pieczenia. Potem tnę na pasy, na środek każdego kłade farsz i przy pomocy dolnego arkusza zwijam w rulon. W załączeniu bogata dokumentacja fotograficzna - powinna wyjaśnić to obrazowo.  

Rulony tnę w poprzek i ciasteczka pojedynczo - niezbyt blisko siebie - układam na blaszae. Jeszcze tylko maźnięcie jajkiem (można sypnąć jeszcze cukrem) i do piekarnika. 180 stopni - grzanie góra dół - piekę około 15 minut - po czym - kiedy już złapią piękną opaleniznę - przewracam na plecy i dopiekam jeszcze 5 minut.

W dziwnych okolicznościach zniknęło nieco farszu. Podejrzewam, że zamieszany był w to jakiś nieletni... zostawł ancymon ślad w postaci łyżki...  Kilka więc wypełniłem świeżymi śliwkami i wyszło też wspaniale. 

Ogromną zaletą tego ciasta jest długowieczonść. Kilka dni można trzymać w woreczku albo szczelnym pudełku i nie sczerstwieją.  Najlepsze zdecydowanie na ciepło, ale cóż za problem - w dowolnym momencie hop na chwilę do piekarnika czy nawet na suchą patelnie i jest. 

Można też mrozić. O ile coś do mrożenia zostanie :) 

________________________________________ 

Planujesz domową imprezę - rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi? Chcesz przygotować bogate menu, które oczaruje Twoich gości?

Wjazd na kuchnie ma wszystko czego potrzebujesz! (kliknij) 

Teraz w promocji trzy e-booki w cenie dwóch. W koszyku pod podsumowaniem jest zapytanie "Masz kod promocyjny?"- kliknij i wpisz 3za2

Zapraszam również do polubienia facebookowego profilu - klik

Zobacz też...

Szybki kontakt

Realizacja: HEXADE.COM (Grafik, projektant, webdesigner)