MENU...
Facebook

Pierożki gyoza

Pierożki gyoza
Zawsze jak robię coś japońskiego - tu na polskiej ziemi, z polskich produktów - mam wrażenie... hmm... jakiejś takiej nieprzynależności. Coś jakby kolejną część Godzilli kręcono w Piasecznie. Ale z pierogami to inna sprawa. Są w niemal każdej kuchni świata. Polskie, włoskie, rosyjskie czy meksykańskie - a ostatecznie i tak - jak wszystko - pochodzą z Chin.

Farsz:
  • 400 gramów mielonej wieprzowiny - karkówka albo łopatka
  • 2 łyżki sosu sojowego
  • garść posiekanej zielonej części dymki
  • imbir - starty kawałek wielkości przepiórczego jajka - ma być imbirowo ożywcze jak Gingers na kaca 
  • 2 duże garście posiekanej kapusta pekińska 

Wszystko dokładnie wymieszane i jest. Można odstawić na godzinę czy dwie do lodówki żeby się smaku poprzegryzały. Albo nawet przygotować taki farsz dzień wcześniej.|

Teraz ciasto. Robi się jak zwykłe babcine - mąka, woda i ciut soli - z tą różnicą, że lana woda wrze.To zaparza mąkę i zmienia jej konsystencję.

Na te proporcje farszu: 
  • pół kilograma mąki pszennej - dowolnej
  • 250 ml wody
  • 2 płaskie łyżeczki soli

Do miski należy wsypać mąkę i sól i mieszając łyżkę dolać wrzątek. W następnym etapie należy zagnieść, acz ostrożnie gdyż wrzątek jest wrzący i parzy :D  Innymi słowy - jak juz wlejesz i zamieszasz to chwilę poczekaj. Zagnieć na gładkie ciasto. Jeśli jeszcze trochę się rwie i nie jest jakieś super elastyczne - luz.

I to jest sposób ogólnopierogowy. Wsadź do woreczka i daj ciastu 30-60 minut na odpoczynek. Naprawdę nie ma sensu urabiać się i długo zagniatać. Gluten ogarnie temat samodzielnie - wystarczy dać mu trochę czasu w szczelnym woreczku. 

Potem wałek - na mniej więcej milimetr, wycinanki i robótki ręczne. Właściwie lepię je jak zwykłe ruskie, tylko spłaszczam podstawę. Leżąc tak koło siebie wyglądają jak stado mini-stegozaurów. 

I teraz będzie bardzo niebabcinie. Konieczna jest patelnia z grubym dnem, pokrywką i powierzchnią, do której się smażone wiktuały nmie przylepiają. Pierożki kładę na rozgrzany olej. Ogień niewielki. Smażę ze dwie minuty żeby się przychruptały - ale tylko z jednej strony - bez odwracania. W ogóle gyoza od początku do końca mają być w jednej pozycji - grzbietem do góry. Kiedy łapie je opalenizna w jednej ręce trzymam już pokrywkę, w drugiej wodę - około 70-100 ml czyli pół literatki. 
Chodzi o to żeby prawie zakryć, a przez nieznaczną szczelinę wlać wodę - gdyż woda lana na rozgrzany olej niesie znaczne ryzyko wszelakich nieprzyjemności.  

Pod przykryciem powinny saunować się jakieś max pięć minut. Potem pokrywka na bok i jeszcze trochę smażenia. Chodzi o to żeby woda odparowała, a pierożki ponownie się przysmażyły. Z dołu bedą więc chrupiące - z góry mięciusie i pulchniutkie, a po przegryzieniu tryskać będzie imbirowa rozkosz.

Najważniejsza jest w tym wszystkim porządna patelnia - jak się pierożki przykleją to... kaplica i żaden przyrząd czy nawet najzmyślniejszy zestaw przekleństw i obelg - nic już nie zdziałają.  

________________________________________ 

Planujesz domową imprezę - rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi? Chcesz przygotować bogate menu, które oczaruje Twoich gości?

Wjazd na kuchnie ma wszystko czego potrzebujesz! (kliknij) 

Teraz w promocji trzy e-booki w cenie dwóch. W koszyku pod podsumowaniem jest zapytanie "Masz kod promocyjny?"- kliknij i wpisz 3za2

Zapraszam również do polubienia facebookowego profilu - klik

Zobacz też...

Szybki kontakt

Realizacja: HEXADE.COM (Grafik, projektant, webdesigner)