Gulasz przepyszny
Składowo to będzie mniej więcej tak:
- 1 kg karkówki wieprzowej - łopatka czy szynka też się nadadzą, acz uważam, że karkówka ze swoimi tłuszczowymi przerostami ma smak i konsystencję najlepszą. Co tu dużo gadać - tłuszcz robi tu całą robotę.
- 2 łyżki smalcu
- pół litra rosołu lub innego bulionu - można zalać wodą, ale tylko bulion nada sosowi prawdziwej głębi
- łyżeczka papryki czerwonej słodkiej w proszku
- łyżka musztardy
- łyżka mąki - pszennej albo kukurydzianej w wersji gluten free
- sól i pieprz
Mięso ciacham w całkiem nieforemną kostkę wielkości średnio-dowolnej. No i obsmażanie. Do niedawno sądzono, że to zamyka pory czy tam inne takie i zatrzymuje soczystość w mięsie. Nauka mówi, że generalnie to tak nie działa, ale obsmażyć i tak warto. Tu działa inna fizyka - efekt Maillarda - cukry wchodzą w reakcję z aminokwasami, powierzchnia brązowieje, tworzy się specyficzny smak i cały bukiet zapachów, od których mózg szaleje powodując zasadniczo ślinotok.
Czyli tak: mięso niewielkimi partiami - żeby mu zbyt ciasno nie było - rzucam na dobrze rozgrzany smalec. Powinno się dobrze przysmażyć - czyli niech sobie spokojnie co najmniej minutę czy dwie spokojnie poleży - dobiero jak je znaczna opalenizna chwyci - przewrotka na kolejny bok. Im lepiej przysmażone mięso tym ciemniejszy kolor sosu, a i smak niebo lepszy.
Wiadomo, bez przesady - bo z pożytecznej smakowo fizyki robi się ścieżka na onkologię...
Obsmażone mięso odkładam na bok i smażę kolejną porcję. W międzyczasie już włączam piekarnik na 130 stopni i podgrzewam bulion. Kiedy ostatni załadunek jest gotowy, ściągam mięso z patelni, a na rozgrzany tłuszcz rzucam mąkę robiąc zasmażkę. Na chwilę ściągam patelnię z grzania i dosypuję paprykę. Mieszam dokładnie i po chwili znów patelnia wraca na gaz.
To niedawno poznany tip (dzięki Wawrzyniec!) - sprawia, że papryka nie gorzknieje i ma pełniejszy smak.
Dodaję czosnek, mięso, musztardę, zalewam gorącym bulionem, wszystko razem dokładnie mieszam, zagotowuję i przelewam do naczynia żaroodpornego. Oczywiście można tak zostawić na gazie i niech sobie bulka, ale takie pieczenie - raz, że dodaje ciekawszych aromatów, a dwa - można zostawić i zapomnieć - nie trzeba mieszać, martwić się przypaleniem i takie tam.
Piekę około - no własnie - zależy od mięsa i tego ile mam czasu - czasem 1,5 h - czasem prawie trzy. Trzeba organoleptycznie sprawdzić. Fajnie bo w tej metodzie naprawdę można zapomnieć, że się piecze i nawet jak ze 4 godziny w piekarnikui posiedzi - to tylko z pożytkiem smakowo-konsytencyjnym.
Dobrze jest na ostatnie pół godziny ściągnąć przykrywkę. Troche wyparuje, sos się zredukuje, zgęstnieje. Wiadomo - zawsze można jeszcze ewentulanie mąką zagęscić jeśli będzie zbyt lurowaty.
Do tego obowiązkowo gryczana palona i kiszeniak :D
________________________________________
Planujesz domową imprezę - rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi, party w ogrodzie? Chcesz przygotować bogate menu, które oczaruje Twoich gości?
Wjazd na kuchnie ma wszystko czego potrzebujesz! (kliknij)
Teraz w promocji trzy e-booki w cenie dwóch. W koszyku pod podsumowaniem jest zapytanie "Masz kod promocyjny?"- kliknij i wpisz 3za2
Zapraszam również do polubienia facebookowego profilu - klik