Pikantne skrzydełka
Sprawę uatrakcyjnia jeszcze właściwie bezwysiłkowe przygotowanie.
Kwestia oszacowania wielkości porcji jest dość trudna, bo jak się zacznie jeść to wół na sterydach od miski nie odciągnie. Dlatego podaję na 1 kg skrzydełek i jakoś się tym podzielcie.
- 1 kg skrzydełek - oczywiście zachęcam do tych z wolnego wybiegu, co prawda koniec dla kur jest ten sam, acz życie lepsze, a i jakościowo i zdrowotnie dla spożywającego korzystniej
- 2 łyżki oleju lub oliwy
- 3 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka miodu ewentualnie cukru
- 3-4 ząbki czosnku
- łyżeczka posiekanej papryczki chili - chyba że ktoś woli mniej lub bardziej ostre wtedy mniej lub więcej :D
- 1 łyżka passaty albo przecieru pomidorowego
- trochę sezamu do posypania
Skrzydełka mogą oczywiście zostać w całości, acz począstkowane fajniej się obgryza. Tnę je - wedle stawów - na trzy części. Te bezmięsne końcówki odkładam, mrożę i wykorzystuję później w wywarach na zupy.
Pocięte skrzydełka nacieram tylko olejem, rozkładam na blasze do pieczenia (z papierem) i pakuję do piekarnika - 180 stopni - około 40 minut.
W międzyczasie rozgniatam czosnek i w sporej misce mieszam go z passatą, chili, sosem sojowym i miodem. Do tejże substancji wrzucam podpieczone skrzydełka i mieszam dokładnie, po czym z powrotem układam je na blasze i w tej samej temperaturze piekę jeszcze około kwadransa.
Potem sypię nieznacznie sezamem i - w asyście wygłodniałej gawiedzi - konsumuję, lubieżnie oblizując palce.
Lubisz to? Polub także profil na facebooku!