Pita z mąką z ciecierzycy
Mąkę z ciecierzycy bez problemu można kupić w marketach, a i dyskontach pojawia się od czasu do czasu. Ogólnie jest ekstra, ale w wypiekach jest trochę jak obietnica wyborcza - znaczy się - niezbyt wiążąca. Równie dobrze można by próbować piec babki z piasku. Stąd konieczny dodatek mąki pszennej.
Składniki na 6 chlebków:
- 200 gramów mąki z ciecierzycy
- 200 gramów mąki pszennej - najlepiej typu około 500 albo 00, ale w sumie każda drobno mielona da radę
- 200 gramów wody w temp. pokojowej
- 3 łyżki oliwy albo innego oleju
- łyżeczka soli - 7 gramów
- płaska łyżeczka proszku do pieczenia
- drożdże - saszetka suszonych (7 g) albo 15 gramów świeżych
Mąki pszennej jest połowa - więc musi wyrobić 200% normy - i trzeba dać jej czas żeby z drożdżami popracowała.
W fazie pierwszej więc do miski wlewam wodę, dodaję drożdże, całą mąkę pszenną, dokładnie mieszam, przykrywam i odstawiam na minimum 2 godziny.
Im dłużej tak postoi tym lepiej (tu można poczytać dlaczego) - nawet do 12-16 godzin. Można więc spokojnie zrobić taki zaczyn wieczorem dnia poprzedzającego. ALE wtedy wystarczy dodać tylko połowę rzeczonej porcji drożdży.
Po tym czasie zaczyn jest trochę jak ektoplazma. Dodaję soli, 2 łyżki oliwy, proszek do pieczenia i 3/4 mąki z ciecierzycy. Dokładnie mieszam, potem przekładam ciasto na blat i wyrabiam obficie podsypując resztą mąki - bo niesforne jest i klejące dość znacznie. Po kilku minutach wyrabiania całkiem dobrze już współpracuje. Wtedy z zewnątrz nacieram pozostałą oliwą, szczelnie nakrywam folią i zostawiam tak na godzinę lub dwie. Przez ciecierzycę nie będzie rosło tak jak z czystej pszennej więc bez obaw.
Teraz już produkcja nabiera tempa. Ciasto dzielę na 6 części. Z każdej z nich formuję kulkę, a z niej placek - wałkiem zasadniczo - tak na 5-7 milimetrów. Placki od razu układam na papierze do pieczenia żeby tak przenosić już do piekarnika. Jeśli chcesz żeby fajnie spuchły, ważne jest żeby od momentu splackowania ograniczyć wszelkie działania inwazyjne - bez dotykania, tarmoszenia i miętolenia jakiegokolwiek. Placki przykrywam jeszcze - ale już nie tak szczelnie - folią i zostawiam na 20-30 minut.
W tym czasie grzeję piekarnik. 240-250 stopni. Najlepiej piec na kamieniu, ale długo się nagrzewa. Dla kilku pit szkoda właściwie prądu. Wystarczy, że blacha, na której będą pieczone, będzie dobrze rozgrzana.
Pity - na papierze - przenoszę więc taką łopatką do pizzy - wprost na blachę do piekarnika. Piekę z termoobiegiem około 5-6 minut. Nie ma co przesadzać - pieczone za długo zesztywnieją i podczas wypełniania będą się rozwalać.
A TUTAJ znajdziecie pity 100% pszenne.
________________________________________
Planujesz domową imprezę - rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi? Chcesz przygotować bogate menu, które oczaruje Twoich gości?
Wjazd na kuchnie ma wszystko czego potrzebujesz! (kliknij)
Teraz w promocji trzy e-booki w cenie dwóch. W koszyku pod podsumowaniem jest zapytanie "Masz kod promocyjny?"- kliknij i wpisz 3za2
Zapraszam również do polubienia facebookowego profilu - klik