Krewetki z sosem czosnkowym
Przystawka w stylu Cannes - krewetki, palmy, splendor, czerwony dywan i tysiąc słoni. Do tego turbołatwa i bardzo szybka. Na świeżo rewelacyjna, ale na zimno wcale nie mniej. Jedyna wada to cena, ale jak w promce dorwie się krewetki to da się żyć.
Zacznijmy od sosu, bo choć stopień skomplikowania żaden, dobrze mu robi godzinka w lodówce.
- kubek gęstego jogurtu naturalnego
- 1 dokładnie zmiażdżony ząbek czosnku - lub dwa jeśli kto lubi solidne czosnkowanie
- garść posiekanej zielonej pietruszki
- szczypta soli
- nieco większa szczypta świeżo mielonego pieprzu
Cała reszta zajmuje dosłownie chwil kilka.
- 200 gramów krewetek - mogą być mrożone, byle surowe. Blanszowane mają już połowę swojego smaku i jakieś 10% konsystencji - prosto po rozmrożeniu smakują tak sobie, a po usmażeniu... no cóż - na ciepło jeszcze ujdzie, ale po wystygnięciu robi się plastelina
- łyżka masła
- szczypta soli
Krewetki obieram z pancerzyków, tak żeby tylko ogonki zostały. Smażę na rozgrzanym maśle i dość dużym ogniu - 30-45 sekund z każdej strony soląc nieznacznie w trakcie.
Sos do kieliszka, po obwodzie krewetki. Pyszne skorupiakowe palmy wypełnione pietruszkową czosnkowatością. Jest dobrze!