Chińskie frytki
Smaki się zgadzają, sposób przyrządzenia także. Ziemniaki w Chinach są jak... ja wiem... garnitury. Przyszły z zachodu całkiem niedawo, a jednak ci zmyślni i bardzo liczni ludzie, nie dość, że przyswoili, to jeszcze produkują na potęgę - jakieś bagatela sto milionów ton rocznie.
Zwykłe frytki robię tak (kliknij). Te są chrupiące, pikantne, z delikatnym posmakiem sosu sojowego i nienachalną sugestią kwaskowatości.
Na dwie standardowe porcje potrzeba:
- pół kg ziemniaków - moim zdaniem najlepiej typu kulinarnego B - czyli ogólnoużytkowych - tu była gala i frytki wyszły świetnie
- 8-10 łyżek oleju roślinnego - smaży się w bardzo wysokiej temperaturze więc najtańszy rzepak z biedry nie jest najlepszym pomysłem, potrzebny jest olej o wysokiej temp. dymienia - czyli w zasadzie każdy rafinowany, byle nie z najniższej półki albo oliwa
- pół cebuli
- 2-3 ząbki czosnku - pocięte na pół
- 2 łyżki sosu sojowego
- 1 łyżka octu winnego, jabłkowego albo soku z cytryny lub limonki
- duża szczypta soli - fajnie jak jest gruboziarnista, ale bez imperatywu
- skórka starta z połówki cytryny albo limonki
- chilli w proszku albo płatkach - wędzone płatki chilli to moje odkrycie ostatniego czasu - mistrz! - do kupienia w marketach
Przygotowanie może wydawać się nieco skomplikowane, ale w istocie nie jest. Czasem w takich przypadkach padają pytania - a po co to się tak trudzić... Cóż... po to żeby próbować, kosztować, ulepszać, smakować, poprawiać i wogóle jak już coś robić, to robić to dobrze.
Ale do frytek. Ziemniaki obrane, ciach w plasterki - tak na 2 milimetry - i w zapałkę. Teraz trzeba je zblanszować - naprawdę ten trud wstępnej obróbki - wynagrodzą smakiem i chrupkością. Trzeba wrzucić je do wrzątku - gotować 2 minuty. Od razu potem dokładnie spłukać zimną wodą i wysuszyć na jakiejś ściereczce, ręczniku - czymkolwiek.
W ogóle - i tu sprawa ogólnokuchenna - rzeczy do smażenia winny być maksymalnie suche. Inaczej warstwa wody na powierzchni zaczyna się gotować, robi się poduszka z pary, to pobiera dużo energi, pierwsze uderzenie ciepła w łeb bierze, a wraz z nim cały efekt ładnego przysmażenia.
Teraz trzeba wyekwipować się w wok albo porządną patelnię. Bardzo dobrze rozgrzać na niej olej - ale tak naprawdę solidnie, aż pod dymienie niemal - i przez minutę smażyć na nim cebulę i czosnek - ich zadaniem jest tylko nadanie olejowi aromatu. Grunt to nie spalić, chyba że ktoś lubi taki właśnie posmak.
Po rzeczonej minucie należy wyjąć cebulę i czosnek i wrzucić ziemniaki. Ogień maksymalny. Smażyć kilka minut. Patelnia powinna być możliwie duża. I rzecz ważna - ostrożnie. Przed pierwszym zamieszaniem frytki winny się dość mocno przypiec i usztywnić. Jak się zacznie mieszać za wcześnie połamią się i zrobi się dżem.
Kiedy są już brązowo-złote i solidnie chrupiące - chlup sosu sojowego i octu tudzież innego kwasu. Jeszcze minuta-góra-dwie smażenia - tak by te płyny odparowały a frytkom wróciła pełna chrupkowatości - i na sitko celem obkapania z nadmiaru tłuszczu.
Gotowe frytki sypię niewielką ilością soli, startej skórki limonki i płatkami chilli. Zjadam z wielką satysfakcją w symfonii odgłosów ogólnego chrupania :)
________________________________________
Planujesz domową imprezę - rodzinny obiad, spotkanie z przyjaciółmi? Chcesz przygotować bogate menu, które oczaruje Twoich gości?
Wjazd na kuchnie ma wszystko czego potrzebujesz! (kliknij)
Teraz w promocji trzy e-booki w cenie dwóch. W koszyku pod podsumowaniem jest zapytanie "Masz kod promocyjny?"- kliknij i wpisz 3za2
Zapraszam również do polubienia facebookowego profilu - klik